Evelyn de Morgan, Love Potion (Napój Miłosny)

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam obraz Evelyn de Morgan urzekła mnie uroda i skupienie kobiety, która przygotowuje napój miłosny. W oddali za pięknym zamkowym oknem tuli się do siebie para kochanków. Może ten napój jest właśnie dla nich? A może to retrospekcja, ułożona jak na średniowiecznym obrazie: jedna scena obok drugiej? Może napój był dla nich przygotowany wcześniej, a może sama Alchemiczka jest kobietą z dalszej perspektywy obrazu, tą z miłosnych objęć mężczyzny? Lub przygotowuje napój, aby rozdzielić zakochana parę i zdobyć serce swojego Wybranka?

Jakikolwiek jest motyw lub intencja kobiety przyrządzającej napój, na pewno towarzyszy jej Wiedza i Doświadczenie. Tak jak księgi równo ułożone na półkach pokoju, jak kot – strażnik tajemnicy.

Rudowłosą Alchemiczkę zdobią perły, szafiry i ametyst – kamienie mocy, magii i intuicji. Złota suknia informuje o wysokim statusie i być może nawiązuje kolorem do legendy o kamieniu filozoficznym.

To dla niej dzisiaj ubieram musztardową sukienkę, najbardziej podobną w barwie, chociaż bardzo prostą i zupełnie współczesną,. To właśnie dla niej założę sznur pereł przetykany drobnymi szafirami.

Stoję przed obrazem i patrzę, trzymając w ręce filiżankę z kawą. Filiżanka jest z różowej porcelany ze złotą obwódką a kolor kawy, nalanej do środka, przypomina bardziej herbatę. Popijam kawę i zastanawiam się nad tym czy Alchemiczka jest szczęśliwa. Czy ta wiedza, którą posiadła wystarczy jej do poczucia sensu życia?

W pokoju poranne powietrze wiruje w nieśmiałym słonecznym świetle. Tutaj też jest dużo książek. Może odrobinę za dużo? Może kiedy nie wiemy co zrobić z życiem to wypełniamy je książkami, pracą, gwarem ulicy lub ciszą kościoła? A potem pozornie już nie ma miejsca na nic więcej? Bo przecież już wszystko jest na swoim miejscu?

Zastanawiam się jak pachnie powietrze w pokoju Alchemiczki. Za jej oknem widać typowy włoski pejzaż, trochę przygaszonej czerwieni, gór i nieba. Jest spokojnie, prawie sennie, pusto. Czy to powietrze pachnie świeżością i niewinnością czy może jest w nim odrobinę spalonego słoncem pyłu z suchej ziemi? I czy nocą, kiedy na niebie świecą wszystkie najpiękniejsze konstelacje to czy ona wtedy śpi czy marzy, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w przestrzeń?

A może to powietrze pachnie słodko jak winogrona i pomarańcze z pobliskich upraw (tam w dole na pewno są pola, których nie widać aby nie zakłócały widoku)? I wtedy nocą ten słodki zapach może przynosić senne marzenia o miłości i pocałunkach.

Tylko, czy dla niej ważna jest miłość?

A co, jeśli na wszystko można przygotować odpowiedni eliksir, wypowiedzieć właściwe zaklęcie?

Patrzę na kobietę z obrazu i zastanawiam się czy ta suknia, w którą jest ubrana nie jest dla niej za ciężka. I czy but, który wystaje spod tej sukni jest wygodny.

Ja stoję boso, nieśmiało przebieram stopami po podłodze odczuwając jej chłód i ciepło na przemian. Jednak to stanie jest wygodne. Mogę w każdej chwili odstawić filiżankę i przejść kilka kroków robiąc taneczne faux pas. Ruch jest przyjemny, ożywia moją sukienkę, perły na szyi zaczynają wirować.

– Chyba teraz jest lepiej. – mruczę.

– Nie zaprzeczam temu. – odzywa się delikatny głos z obrazu. – Taka jest kolej rzeczy.

Przez chwilę ramy obrazu stają się wielkości ściany w moim pokoju. Alchemiczka siedzi na przeciwko mnie, przy otartym oknie, precyzyjnie odmierzając gramaturę eliksiru, który przyrządza. Patrzy w moją stronę i delikatnie się uśmiecha.

– Księżyc to fazy i cykle. – mówi. – tak jak w życiu, wszystko ma swoją kolej.

I wtedy już wiem, że nie byłoby mnie tutaj bez niej. Już rozumiem, że nie ma znaczenia jej i moja jednostkowa historia. To nasza wspólna historia połączona złotym sznurem od wieków. Ona tam i ja tutaj, każda z nas w swoim czasie i cyklu, na tyle na ile to możliwe, jesteśmy sobą.

Podchodzę do niej, siadam obok i patrzę jak wykonuje swoją pracę.

Ona kończy tam, a ja zaczynam tutaj.

Zamykam okno.

– Odpocznij. – mówię do niej i delikatnie całuję w czoło. – Nie możesz ciągle pracować, potrzebujesz też odpoczynku i zabawy.

I zaczynam jej recytować z pamięci opowiadanie Cortazara „Ciągłość parków” o człowieku, który pewnego dnia zaczął czytać powieść, która działa się w tym samym czasie kiedy ją czytał, a on był jej głównym bohaterem.

Alchemiczka słucha mnie uważnie, bawiąc się swoimi rudymi długimi włosami i mówi:

– Ach, już wiem. On potrzebuje..

– Ciii. – Kładę palec na ustach. – Nie mów nic. To musi się wydarzyć do samego końca.

– Bo taka jest kolej rzeczy. – Ona potwierdza i oddaje mi swój napój, który wypijam do samego dna.

Koniec

Tekst: Magda Skomro

Obraz: Evelyn de Morgan, Love Potion (Napój Miłosny)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *