Kiedy siadam i zamykam na chwilę oczy, przychodzą do mnie Głosy. Mówią o przeszłości, mówią o przyszłości. Różne rzeczy: dobre i złe, bez rozróżniania. Jak świadkowie, krzesła na placu Bohaterów Getta. Jak każda pamiątkowa tablica – informują; co zrobisz z tą wiedzą to Twoje.
Budzą mnie rano, kiedy światło zaczyna sączyć się w szczelinach rolet. Zawsze pozostają jakieś szczeliny: w pamięci, w systemie, w doskonałym planie, w tankowcu który wiezie ropę przez morza i oceany. Zawsze coś wypłynie na powierzchnię: prawda, tajemnica, skandal. To co zakryte pragnie się ujawnić.
Więc światło ze szczelin wsącza we mnie pierwsze zdania i słowa. Pierwsze myśli i obrazy, które czasami tworzą całość, niemniej częściej kolorową mozaikę z wieloma znaczeniami lub bez. Często ich nie rozumiem, nie dają mi spać. Nie dają mi też nie myśleć.
Z na poły zamkniętymi oczami schodzę do kuchni i robię sobie kawę. Na koniak o 6.00 rano jest nadal za wcześnie. Koniak skutecznie rozmywa myśli tworząc z nich bursztynowe warstwy łagodnych znaczeń, od których tylko jeden krok dzieli mnie przed opadnięciem w sen. Niestety ta metoda jest skuteczna tylko na kilka godzin, potem wszystko wraca. Poza tym koniak jest drogi.
Zostaje kawa i chleb. Przez ostatnie dwa miesiące nie jadłam chleba, rozwiązanie o tyleż ryzykowne co eksperymentalne w przypadku Osoby, która słyszy Głosy.
Chleb gruntuje, zwłaszcza chleb na zakwasie swoją gliniastą, kwaśną naturą zaczynu. Daje nadzieję, że z chaosu wyłoni się, czy raczej zbąbelkuje całość. Po zjedzeniu chleba mogę otworzyć oczy, nie boję się że zobaczę Właścicieli Głosów. Nie jestem jak moja babka cioteczna Hela, podekscytowana faktem, że święci odwiedzali ją w nocy i siadali przy łóżku.
Poza tym, do mnie przychodzą wszyscy. A może po prostu ci sami co do niej, tylko nie owijają w bawełnę. Mówią jak jest. I chyba tylko z uprzejmości, robią to rano i potem w ciągu dnia. W nocy umarłabym na serce ze strachu. Ewentualnie zgadzam się na sny, ale to już naprawdę tylko wtedy kiedy następnego dnia mam wolne i nie idę do pracy.
Prawda niczego nie upraszcza poza jednym: nikt nie jest tylko biały albo tylko czarny. Namiętności, porywy serca, chwała, honor i nikczemność, tak samo jak szlachetność, idealizm i bezlitosna praktyczność pochodzą z naszych pragnień i tęsknot. Nasze wnętrze ukrywa i w najróżniejszy sposób wydobywa to czego chcemy i to czego nie chcemy, to czego pożądamy i to przed czym się bronimy. I przed tym nie da się skutecznie uciec. Nie da się też temu zaprzeczyć. Nie można się temu też całkowicie poddać. Trzeba się nauczyć to widzieć i z tym żyć. Jeśli tego nie zrobimy, Głosy wypełnią całą wolną przestrzeń w szczelinach i przestaną przepuszczać światło.
W każdym razie po kawie i chlebie, jak po biblijnej mannie z nieba czy ostatniej wieczerzy mogę iść ulicami miasta bezpieczna.
Nie widzę i nie słyszę ponad miarę, chyba że celowo zatrzymam się, nie wypiję kolejnej kawy, nie przeczytam kolejnego bardzo ważnego wpisu na jednym z wielu portali internetowych, o tym że za chwilę będzie koniec.
Haha, no jasne że będzie.
Pytanie tylko ile trwa chwila, bo to zależy, kto liczy i kto na to czeka.
Jeśli jednak zaniedbam praktyki większości ludzi mogę od razu przejść do sedna. Zobaczę migotliwe cienie i usłyszę opowieść każdego miejsca od początku do końca. Pary lub małe grupki: ludzi idących ze swoimi Głosami, które próbują opowiedzieć swoje historie.
Idąc mijam miejsca i zdarzenia które wydarzyły się w różnym czasie. Jedne nakładają się na drugie i jeśli jeszcze tego nie rozumiecie, to właśnie to wzajemne przenikanie częstotliwości tworzy zapachy, kolory i gęstość powietrza.
Powietrze w Podgórzu jest bardzo gęste i pachnie zarówno Wigilią, bulwarami w Paryżu jak i koszeniem trawy. Drugie takie miejsce jest na Kazimierzu w okolicach Brzozowej, a trzecie na ulicy św. Krzyża.
Nie ma potrzeby zapominać.
Ale nie ma też potrzeby pamiętać.
Wszystko przychodzi samo, jeśli tylko:
1. Zjesz chleb
2. Wypijesz kawę
3. Pozwolisz życiu toczyć się dalej bez konieczności upierania się co do tego jak było, jak będzie, po co to wszystko.
W zakamarkach Twojej duszy są odpowiedzi których nie chcesz. I jednocześnie w gruncie rzeczy nie masz nic do gadania.
Koniec
Tekst Magda Skomro
Zdjęcie pochodzi z archiwum Karnetu