O perfekcjonizmie, lenistwie, good enough i cyklu Zinkera

„Perfekcjonizm zabija, jednak robi to powoli – wprost proporcjonalnie do czasu poświęconego na myślenie nad tym, jak wszystko zrobić idealnie”

cytat znaleziony w Internecie

Jak często, planując różne rzeczy lub myśląc o realizacji marzeń wycofujesz się, bo zaczyna Cię zżerać strach i niepewność co do Twoich kompetencji, umiejętności, tego jak zareagują ludzie i kim będziesz w ich oczach? A może, jeszcze zanim wypowiesz na głos swoje zamierzenia, uśmiechasz się krzywo i składasz przewrotną deklarację: jestem leniem, nie zależy mi? I kiedy inni mówią: tak, zawsze byłeś nierobem to im przytakujesz na zupełnym luzie a w środku cierpisz wierząc, że tak właśnie jest. Więc po co się starać, skoro i tak nic z tego nie wyjdzie?

Jedna i druga postawa jest tak naprawdę odbciem tego samego przekonania: że to co robisz nie ma znaczenia, bo nie jest dość dobre, wybitne, niezwykłe i oryginalne. I że właśnie ta wyjątkowość działań świadczy o Tobie jako o wyjątkowym, niezwykłym człowieku.

A jeśli działania nie są wyjątkowe to i Ty tracisz na swojej wartości. A życie traci barwy i sens.

Miałam kiedyś Klienta, który jako swój główny problem uznał potrzebę osiągnięcia sukcesu. Ponieważ do tej pory takie tłumaczenie najzupełniej wszystkim wystarczało, bardzo się zadziwił kiedy zamiast planować z nim strategie na jego osiągnięcie zapytałam: ale po co?

Długo udzielał mi różnych odpowiedzi. Odwoływał się do pieniędzy, własnych możliwości, statusu społecznego, poczucia obowiązku, podziwu innych i tego że będą uważali go za „kogoś”. W końcu stanęliśmy na kolejnym zakręcie, zza którego wyszedł Ojciec patrzący na swojego małego synka. Ojciec mówił: nic z Ciebie nie będzie. Potem w tej historii odszedł i słuch o nim zaginął.

Nie wiem jakiego ojca miał profesor Alasdaire Clayre, który umarł mając 48 lat. Był człowiekiem wybitnym, docenianym różnymi wyróżnieniami i nagrodami. Kiedy umarł dr Sidney J. Blatt, psycholog z Yale University stwierdził: „Śmierć profesora Clayre’a w ogromnym stopniu wiązała się z jego bezlitosnym perfekcjonizmem”.Clayre nigdy nie uważał tego, co zrobił za dość dobre. Gdy tylko udawało mu się coś osiągnąć, szybko dochodził do wniosku, że to nic takiego i stawiał sobie jeszcze wyższy, jeszcze bardziej wyśrubowany cel. Znasz to? Masz postać profesora Clayre w sobie?

Często moi Klienci przyznają się, że tak naprawdę nie cieszą ich własne osiągnięcia. Że radość z wielu miesięcy pracy trwa kilka minut, góra godzin a później ich wewnętrzny surowy profesor Clayre mówi: wiesz co? to nic nie warte, to za mało. Z czego Ty właściwie się cieszysz? I żyją od celu do celu, stawiając sobie coraz nowsze i bardziej skomplikowane. Mówią: życie bez kolejnego celu? Cóż miałbym robić?

No właśnie, może po prostu ŻYĆ?

Kolejną parą pozornych opozycji jest BYCIE versus DZIAŁANIE. Trzymamy się uporczywie któregoś bieguna i kruszymy kopie o to, która postawa jest lepsza. A gdyby połączyć Wschód z Zachodem, rozwój do wewnątrz i rozwój na zewnątrz? Nie ma jednej jakości bez drugiej. One się uzupełniają. Mówią też o tym cykle przyrody: po działaniu następuje wycofanie i odpoczynek, z odpoczynku wyrasta kolejne działanie. W psychologii doskonale to odzwierciedla cykl Zinkera.

Odpowiednio, Ci którzy muszą działać nieustannie zawieszają się na działaniu, robiąc z niego śmiertelną pętlę. Ci, którzy nie wierzą że uda im się zostać perfekcjonistą zatrzymują się na mobilizacji do działania i tkwią w martwym punkcie marazmu i niemocy.

Mechanizmów tych uczymy się w miarę dorastania, na podstawie reakcji otoczenia, przekazów rodziców, wzorców kulturowych.

Widziałeś kiedyś małe dziecko, takie w wieku 1,5-2,5 roku które powstrzymuje się przed zrobieniem czegoś, bo zrobi to źle? A jak już zrobi to zauważyłeś może, że się krytykuje, wyzywa i płacze? Jak zrobi to się cieszy i uważa za mistrza świata. Jak się zmęczy to odpoczywa. Jak chce się bawić to się po prostu bawi, nie zastanawia się jak ten czas wykorzystać bardziej wartościowo.

Gdyby małe dzieci postępowały jak dorośli świat zatrzymałby się w mniej więcej w czasach jaskiniowców. Nic dalej nie byłoby możliwe.

Kiedy w latach 90-tych firma Microsoft opracowała swoją metodykę projektową, jednym z jej najważniejszych założeń było stwierdzenie „good enough” – wystarczająco dobre. Oznacza to, że tworzymy założenie wedle którego produkt ma po prostu jakoś działać na danym etapie realizacji. TYLE.

Bez wodotrysków, kolorowych światełek i bez zbiorowych samobójstw kiedy odkryjemy błędy w działaniu.

Błędy nie są dowodem na to, że jesteśmy do niczego, ale możliwością zweryfikowania założeń i szansą na dalszy rozwój.

Zastanów się już dzisiaj jak możesz wykorzystać zasadę good enough w swoim życiu? Co dzięki niej możesz zrobić i się z tego cieszyć? Albo spróbuj zatrzymać się w pędzie i odpowiedz sobie na pytanie czy Twoje życie warte jest tego kolejnego, fantastycznego celu po którym jak zwykle będzie następny i następny i jeszcze jeden?

Jak będziesz ze swojego harmonogramu wycinał kolejne spotkanie z przyjaciółmi, romantyczną randkę i czas na budowanie zamków z piasku z dziećmi przypomnij sobie proszę, że kiedy będziesz odchodził z tego świata najbardziej będziesz pragnął, aby ktoś kogo kochasz trzymał Cię za rękę. Jeśli tak bardzo opinia ludzi i ludzie są ważni dla Ciebie, powtarzaj sobie kilka razy na dzień, że Ty właśnie Ty też jesteś człowiekiem. Aż człowiekiem, w całej jego cudownej niedoskonałości.

Grafika: Igor Morski

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *